Jak trudno ukierunkować „Gniew”

    Zwlekałem z lekturą Gniewu. Nie dość, że ciężko mi się zabrać za jakikolwiek kryminał, to jeszcze Bezcenny Zygmunta Miłoszewskiego był książką nieudaną, zrobiło mi się po niej smutno, bo pomyślałem, że może ten znakomity pisarz przestał być taki znakomity. Czy tak właśnie się stało? Nie. Gniew przywraca wysoki poziom znany z Ziarna prawdy, chociaż nie dorównuje geniuszowi drugiej części cyklu o przygodach Szackiego.

    Prokurator Teodor Szacki znowu zmienił miejsce zamieszkania i pracy, tym razem lądując w Olsztynie. Zamieszkuje z partnerką Żenią, a ponieważ była żona wybyła, to ma również pod dachem swoją córkę. Obie kobiety rywalizują o uwagę Szackiego, który jak zwykle męczy się w swojej robocie i rośnie w nim frustracja, którą przekierowuje w myślach na Bogu ducha winnych obcych. Generalnie nasz bohater niby chciałby coś zmienić, ale tego nie robi. Pracuje razem z asesorem Edmundem, któremu patronuje i błaga los, żeby wreszcie dostał jakąś ciekawą sprawę, przy której mógłby się wysilić. Jest to więc niewątpliwie człowiek pełen sprzeczności. Jak każdy! W każdym razie podczas, jak się wydaje, rutynowego zajmowania się przedwojennymi szczątkami ze zrujnowanego bunkra, okazuje się, że kości jednak nie są przedwojenne, a jeszcze dwa tygodnie temu sobie spokojnie chodziły w żyjącym człowieku. Prokurator Teodor Szacki podejmuje śledztwo. No i tutaj zaczynają się problemy, ponieważ mam wrażenie, iż mimo wszystko niewiele tu od naszego protagonisty zależy. W Ziarnie prawdy było to zrealizowane o wiele lepiej. Również domyślenie się tożsamości zabijającego nie było tutaj trudne, powiedziałbym wręcz, że oczywiste.

    Jednak podobnie jak w Ziarnie prawdy, to nie zagadka kryminalna jest w Gniewie najważniejsza. Tutaj Miłoszewski skupia się przede wszystkim na Szackim. Już o tym trochę napisałem w akapicie powyżej i nie chciałbym zdradzać nic więcej, ponieważ jakiekolwiek dalsze rozważania łatwo wskażą, jak się ta książka kończy. W każdym razie uważam, że finał jest świetny i w sposób kompletny zamyka wątek Teodora Szackiego. Jest on w pewnym stopniu smutny, ale z drugiej strony przyniósł mi upragnione katharsis i oddaje tę tak zwaną sprawiedliwość postaci. Na skrzydełku mojego egzemplarza została umieszczona wypowiedź pana Zygmunta dla The New York Times i zgodnie z nią według Miłoszewskiego współczesna opowieść kryminalna winna opowiadać nie o tym kto zabił, kogo i dlaczego, ale o społeczeństwie i do czego ono dąży. Ja przynajmniej tak sobie to interpretuję i Gniew wszystko to realizuje, ponadto wątki orbitują wokół motywu przewodniego, którego można się łatwo domyślić, nie będę tutaj obrażał ciebie, mój drogi czytelniku, przez jego bezpośrednie wskazywanie.

    Gniew jest bardzo dobrą książką, wypełnioną świetnym, trafiającym idealnie do mnie humorem, ale autor zadbał też o odpowiednią dawkę akcji i napięcia. Także jeśli nie czytałeś, to bardzo polecam zapoznać się z całą trylogią. Uwikłanie nie jest aż tak wybitne, jednak nawet jeżeli ci się nie spodoba, nadal warto sięgnąć chociaż po Ziarno prawdy. Jestem zaskoczony, że po odłożeniu tych książek czuję pustkę. Chyba jakoś niepostrzeżenie Zygmuntowi Miłoszewskiemu udało się przywiązać mnie do Teodora Szackiego i odchodzę nienasycony. Ale to jest to dobre nienasycenie, autor wiedział bowiem, kiedy należy skończyć. Przygody prokuratora Teodora Szackiego dobiegły końca, ale mam nadzieję, że przygody z Miłoszewskim jeszcze nie.

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka