W „Instytucie” nie ma nadziei
Od czasu świetnego Przebudzenia nie mieliśmy żadnego czystego horroru ze stajni Stephena Kinga. Czy to dobrze? Oczywiście, że nie, ale to nie jest w tym wypadku istotne. W każdym razie Instytut też horrorem nie jest (ale mi wyszło baitowe rozpoczęcie recenzji!), to powieść science fiction, którą można też dać do poczytania młodszemu czytelnikowi. Na wstępie warto powiedzieć, że opis tej książki brzmi okropnie i przywodzi skojarzenia z pewną inną pozycją w dorobku Kinga, napisaną lata temu. Zresztą polski wydawca nawet się z tym nie kryje - na tylnej okładce deklaruje, że Instytut jest mocny jak To i przerażający jak Podpalaczka . Cóż, ja jakimś turbofanem To nie jestem, a Podpalaczka przede wszystkim jest powieścią sci-fi, a nie horrorem. Tyle że trochę mnie tam straszyła i trzymała w napięciu, a Instytut nie straszy ani przez moment. Drogi wydawco - nie ma pan racji! Luke Ellis jest dzieckiem genialnym. No i fajnie mu się toczy życie aż do momentu, gdy mroczni ludzie morduj