Przerażająca „Upiorna opowieść”
Jaka była najgorsza rzecz, którą kiedykolwiek zrobiłeś? To zdanie otwiera powieść Strauba i rodzi pewien problem. Małe miasteczko Milburn, a w nim poznajemy grupkę starszych panów, tak zwane Stowarzyszenie Chowder, które opowiada sobie straszne historie. Niektóre mniej lub bardziej prawdziwe, ale to przecież nieistotne, bo siła opowieści nie tkwi w jej prawdziwości czy celu, lecz w samej potrzebie i radości opowiadania. Tak jak Stowarzyszenie przez opowieści chce uzyskać katharsis, tak horror sam w sobie służy nam, czytelnikom, w oczyszczeniu siebie. Jednak przez to fabuła Upiornej opowieści nie jest zaskakująca, a wręcz jest przewidywalna. Przez to opowieści, które snują bohaterowie są o wiele ciekawsze niż to, co dzieje się w teraźniejszości. Naprawdę, ciężko się nie domyślić jaka to tajemnica łączy członków Stowarzyszenia Chowder. Ale tak naprawdę trudno się czepiać o przewidywalność, ponieważ ewidentnie widać, że porywająca, nieprzewidywalna fabuła nie była celem autora. Wystarczy tylko spojrzeć na miejsce finałowej potyczki z potworem, albo na te wszystkie nawiązania.
No, ale czy Upiorna opowieść straszy? Cóż, może nie straszy, ale na pewno przeraża. Straub mistrzowsko buduje nastrój grozy i niepokoju. Na początku towarzyszymy starszym panom jakby przy ognisku w lesie, gdy dzielą się nieprawdopodobnymi historiami, które wciągają i fascynują. Jednak powieść choruje na podobne schorzenie co Miasteczko Salem Stephena Kinga. Kiedy już poznajemy potwora (o którym nie chcę tu mówić, żeby nie zepsuć czytelnikowi osobistej konfrontacji), to atmosfera trochę się ulatnia i książka przestaje budzić grozę. Ale może to tylko moje własne preferencje. A może wynika to z tego, że bohaterowie (których jest dużo) nie są na tyle wyraziści, żebym miał się jakoś personalnie z nimi związać.
Trzeba zaznaczyć to, że Upiorna opowieść nie jest książką dla każdego. Horrorowy laik może się w tym nie odnaleźć. No i Straub wymaga od czytelnika skupienia, uważnej lektury. To nie jest powieść na jeden wieczór i to nie tylko ze względu na swoją objętość. Jest to też dzieło bardzo powolne, Straub doprowadził tu gawędziarstwo do mistrzostwa i jeśli nie przepadasz za takim typowo amerykańskim gadaniem o niczym, to się w dziele pana Petera nie odnajdziesz. Ja jestem stylem autora zachwycony - nic nie jest tu przegadane, zawsze znajdziemy moment na oddech.
Upiorna opowieść niewątpliwie wielkim dziełem jest i zachwyca. Wprawdzie nie składam jej pokłonów, nie zbudowałem specjalnego ołtarzyka ku jej czci, ale to nadal jedna z najciekawszych, najlepiej skonstruowanych powieści grozy, jakie czytałem. To jest chyba jakaś rekomendacja, więc składam swoją rekomendację. Jeśli jesteś fanem horroru (czy raczej powinienem powiedzieć grozy), to musisz przeczytać Upiorną opowieść, bo entuzjaście gatunku trochę wstyd jej nie znać.
Mimo tego nie uważam, że na pytanie - jaka była najgorsza rzecz, którą kiedykolwiek zrobiłeś, trzeba byłoby odpowiedzieć - nie czytałem Upiornej opowieści. Zapewniam także, że na pytanie - jaka była najgorsza rzecz, która kiedykolwiek ci się przytrafiła, nie odpowiesz - lektura Upiornej opowieści.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz