„Rozdroże kruków” nie będzie niestety ostatnim wyborem w życiu wiedźmina Geralta

Jako że to recenzja książki Andrzeja Sapkowskiego, który nie lubi gryźć się w język, ja również nie omieszkam odmówić sobie pewnej złośliwości - ciekaw jestem, ilu ludzi ma zamiar mówić na temat tej bardzo gorącej premiery roku pańskiego 2024, mając jedynie w mglistej pamięci książki pana Andrzeja i czynić śmiałe tezy o Rozdrożu kruków tylko na podstawie tych niejasnych wspominek.

Byłem jednym z tych, którzy wierzyli w zapewnienia Sapkowskiego, że pisze kolejną książkę o wiedźminie. Miałem w sobie dużo dobrej woli i nadziei, które jednak zostały utemperowane, gdy się okazało, że Rozdroże kruków jest prequelem. Z jednej strony można się było tego spodziewać, z drugiej jednak tliła się we mnie nadzieja, że może pójdziemy dalej i dostaniemy spin-off, a może nawet historię o Ciri. Ale nie. Czy to oznacza, że dostaliśmy kiepską książkę? Och absolutnie nie!

Dobrze wiemy, jak doskonale rozpoczęła się kariera wiedźmina Geralta na szlaku i właśnie tym rozpoczyna się ta powieść - nasz białowłosy wilk siedzi i oczekuje na karę za de facto uratowanie niewinnej. Z opresji ratuje go inny białowłosy wiedźmin, Preston Holt, który postanawia objąć młodziutkiego Geralta swoją opieką - nauczyć go życia na szlaku, życia ogólnie oraz technik walki. Wokół tego mamy dużo małych historyjek, przez co książka ta może trochę przypominać Sezon burz, z tym że Rozdroże kruków akurat ma o wiele bardziej konkretną i zwartą fabułę. Może to wynika nie tylko z zamysłu, co długości - książka nie jest długa, akcja pędzi w niej na łeb na szyję. Dlatego też czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Poza tym fabuła ma do zaoferowania coś bardzo dużego dla fanów tego świata i nawet nie będę wspominał, o co chodzi. W każdym razie generalnie nie byłbym nigdy entuzjastą wyjaśniania tego, bo po co, ale jest ono w pełni w duchu prozy Sapkowskiego, więc oceniam je jako bardzo dobrze zrealizowane.

Co do humoru, nie jest on jakiś wybitny, ale za to skuteczny - przeważająca większość komedii opiera się na powtarzaniu słów, co działa. Wydaje się, że Sapkowski albo stracił dużo swojej błyskotliwości, bezkompromisowości i złośliwości, albo na starsze lata nie ma już ochoty tak bardzo wbijać szpile. Nie stracił natomiast swojego doskonałego pióra - Rozdroże kruków jest idealne formalnie, pod tym względem zachwyca ostatecznie. No i niestety są tu pewne sentymenty - może i usprawiedliwione, ale nie sposób mimo wszystko nie westchnąć, kiedy pojawia się strzyga. To nie spoiler, ona jest na okładce.

Bardzo podobają mi się postacie. To Sapkowski zawsze robił dobrze, tutaj nie jest inaczej. Młody, jeszcze niepozbawiony złudzeń Geralt jest wykreowany po prostu doskonale, a obserwowanie, jak wykształcają się w nim cechy, które znamy z chronologicznie późniejszych tekstów, jest przyjemnością samą w sobie. Natomiast bardzo zdziwił mnie ogrom światotwórstwa, czego bym się po panu Andrzeju nigdy nie spodziewał. Ta książka jest obowiązkowa dla wszystkich, których obchodzi cały ten świat. Myślę jednak, że porównania do opowiadań są całkowicie nietrafione - w końcu tematy tutaj poruszane są przynajmniej moim zdaniem bliższe sadze. No i temat tego z kim wiedźmin tutaj walczy - och, to jest tak bardzo dobre!

Podsumowując - nie ma co się bać nowych rzeczy. Ja tam się nie boję nowych książek, filmów czy albumów muzycznych, bo przecież nie ma czego. Takie Cienie Imperium nie zniszczyły mi Star Wars. A Rozdroże kruków jest dobre i przy tym dość interesujące. I skoro pan Andrzej nie wyklucza, że może jeszcze coś napisze, to trzymam kciuki!

Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Księżniczka z lodu”, który wreszcie pękł

Wpaść do „Studni Wstąpienia” i sobie głupi ryj rozwalić

„Saints” a wśród nich „A Woman of Destiny”