Narrator „Hart's Hope” być może mityzuje rzeczywistość

Czytając Hart’s Hope po raz kolejny widzę, jaką drogę przeszedł Orson Scott Card jako pisarz. Przy okazji recenzji dość kontrowersyjnego Mistrza Pieśni wspominałem o tym, że tamta powieść była zbyt szeroka fabularnie. Była zbyt krótka jak na okres życia głównego bohatera, który przedstawiała. No i w przypadku Hart’s Hope mamy znowu tę samą sytuację. Przepraszam, że oceniam tę książkę z kontekstem późniejszej twórczości Carda, no ale nawet gdybym tego kontekstu nie posiadał, uwierało by mi to. W każdym razie - czy oczekiwałem, że kolejna książka Carda będzie lepsza od poprzedniej? Tak. Czy tak się faktycznie stało? Tak.
 
Głównym bohaterem książki jest Palicrovol, który zostaje królem, obalając nikczemnego, poprzedniego władcę. Niestety dla całej krainy, okazuje się być nie lepszym, już na samym początku gwałcąc córkę tamtego tyrana, niejaką Asineth, by uzyskać koronę. Oczywiście nie ma tutaj bezpośredniego wynikania, bo najpierw jest ślub. No ale nie wszystko idzie po myśli Palicrovola i jego sojuszników, jako iż popełnia błąd, pozwalając kobiecie przeżyć. Ta zostaje wysłana daleko razem z magiem Sleevem, jednak uczy się sztuki magii i pokonuje Palicrovola, zajmując stolicę kraju Burland, pozwalając uzurpatorowi rządzić, jednak pozbawiając tych resztek godności, jakie mogły mu pozostać. No i w tym momencie de facto przechodzimy do kolejnego bohatera tej książki, czyli Orema, którego spłodził Palicrovol na wsi z przypadkową matroną, a który rzuci wyzwanie nikczemnej Królowej Asineth. Gdybym miał cokolwiek powiedzieć o fabule tej książki, to napisałbym to, co w powyższym akapicie - bardzo rozbudowana historia, w której nie mamy czasu, żeby się skupić na najważniejszych momentach, bo Card pędzi na złamanie karku, jakby go ktoś popędzał. Cóż, chyba tak nie było. A może było, tylko ja nic o tym nie wiem. W każdym razie książka jest intencjonalnie mroczna i dość ciężka tonalnie, ale równocześnie bardzo estetyczna i elegancka. Dużym jej atutem jest zastosowana narracja drugoosobowa. Cała opowieść to monolog tajemniczego narratora kierowany do samego Palicrovola. I teraz ktoś może zauważyć, że jest w tym pewien minus, ponieważ od początku wiemy, że ów bohater nie może zginąć. No niby tak, ale moim zdaniem to nie jest wada, ponieważ nigdy przez całą tę książkę nie mógłbym tak bardzo przejąć się losem postaci, by żałować czyjejkolwiek śmierci. Ta narracja bardzo mitologizuje historię, sprawia wrażenie, jakby się czytało baśń, czy właśnie opowieść o greckich herosach, czy nawet Biblię. Szczególnie znakomity pod tym względem jest początek książki, który czyta się po prostu znakomicie, mknąłem przez kolejne strony z wypiekami na twarzy. Potem to troszeczkę zanika, kiedy już zaczynamy śledzić losy Orema, a szkoda. Nie mówię, że wtedy książka robi się słaba, bo nadal pozostaje znakomita, ale jednak można odczuć lekkie rozczarowanie.
 
Fani Orsona Scotta Carda nie powinni być zawiedzeni, ponieważ autor odpływa w Hart’s Hope w dobrze znane im rejony, uskuteczniając swoje dialogi, pozornie traktujące o niczym, oraz tak zwane pierdololo w postawach. I dostajemy to od samego początku, więc bardzo łatwo wejść do tej historii. Denerwować mogą portrety kobiecych bohaterek, ale z drugiej strony w tym świecie przedstawionym i tak wszyscy są najgorszymi wersjami ludzi, więc w tym przypadku chyba można obok tego przejść bez narzekania.
 
Na koniec chciałbym jeszcze pochwalić bardzo dobre, otwarte zakończenie, które zresztą było dla autora najlepszym wyjściem w sytuacji, gdy pierwszym i domyślnym odbiorcą Hart’s Hope jest jeden z głównych bohaterów Hart’s Hope. Tytuł też jest bardzo dobry.
 
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”