„Czerwony prorok” kolejnym etapem

Zabawne jest to, że Czerwony prorok wydaje się być tylko przerywnikiem służącym temu, aby nasz bohater Alvin Miller nauczył się czegoś, co mu się może kiedyś przyda, a może nie. Zabawne, ponieważ w tej powieści dzieją się naprawdę poważne rzeczy a stawka jest wysoka i teoretycznie nie powinienem odnosić wrażenia, że to wszystko nie było aż tak istotne, jak się wydaje. Sam Alvin pojawia się w tej książce dość późno, na początku śledzimy losy innych postaci. Jest sobie człowiek o nazwisku Harrison, który ma wielkie plany odnośnie Indian. Gość nie jest im zbyt przychylny i choć radzi sobie z problemem czerwonoskórych rozpijając ich alkoholem i dzięki temu trzymając na uwięzi, to zdaje sobie sprawę, że nie jest to wystarczające rozwiązanie, chociażby z tego powodu, że nie każdy Indianin ma ochotę na whiskey. Dlatego właśnie zaczyna opracowywać wielki, okrutny plan, żeby wyprzeć rdzennych Amerykanów. Tym samym mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina z dwoma braćmi. Pierwszy z nich to Lol...