Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2025

„Czerwony prorok” kolejnym etapem

Obraz
Zabawne jest to, że Czerwony prorok wydaje się być tylko przerywnikiem służącym temu, aby nasz bohater Alvin Miller nauczył się czegoś, co mu się może kiedyś przyda, a może nie. Zabawne, ponieważ w tej powieści dzieją się naprawdę poważne rzeczy a stawka jest wysoka i teoretycznie nie powinienem odnosić wrażenia, że to wszystko nie było aż tak istotne, jak się wydaje. Sam Alvin pojawia się w tej książce dość późno, na początku śledzimy losy innych postaci. Jest sobie człowiek o nazwisku Harrison, który ma wielkie plany odnośnie Indian. Gość nie jest im zbyt przychylny i choć radzi sobie z problemem czerwonoskórych rozpijając ich alkoholem i dzięki temu trzymając na uwięzi, to zdaje sobie sprawę, że nie jest to wystarczające rozwiązanie, chociażby z tego powodu, że nie każdy Indianin ma ochotę na whiskey. Dlatego właśnie zaczyna opracowywać wielki, okrutny plan, żeby wyprzeć rdzennych Amerykanów. Tym samym mimowolnie doprowadza do spotkania Alvina z dwoma braćmi. Pierwszy z nich to Lol...

„Trainspotting” - czy to dobrze że pociągi już od dawna nie przyjeżdżają?

Obraz
Ciężko jest mi zacząć, ponieważ sądzę, iż lektura Trainspotting (z jednej strony należy się tłumaczowi srogi ochrzan za pozostawienie oryginalnego tytułu w polskim tłumaczeniu, ale z drugiej strony dosłowne tłumaczenie nie miałoby żadnego sensu, także można to zrozumieć) była dla mnie na tyle osobistym doświadczeniem, że może też być czymś takim dla innych, a zatem opinia o niej może być wypełniona emocjami, które ciężko wytłumaczyć w recenzji. Jeżeli coś mi się podoba, bo bardzo dobrze mi się przez książkę płynie, to mogę najwyżej napisać, że narracja jest sprawna, a opowieść zajmująca. Czy to wystarczy, żeby kogokolwiek zachęcić do lektury albo żeby chociaż dać mu solidną opinię na temat książki? Nie mam pojęcia. W tym momencie powinienem pewnie dokonać opisu fabuły, ale nie będę tego robił, jako że Trainspotting jest przede wszystkim obrazkiem z życia pewnej grupy, a dopiero w drugiej kolejności opowieścią o konkretnym człowieku, którego możemy wyłuskać z grupy niewątpliwie barwny...

„Glizdawce” to kolejne robaczki Carda

Obraz
Tak skutecznie zabierałem się do tej książki, że musiała ona czekać pół roku na swoją kolej. No ale cóż, to nieważne. Ważne jest, iż mogłem spodziewać się dobrej książki, bo przecież właśnie po to sięga po jakąkolwiek powieść, czyż nie? Zabierając się do czytania zawsze oczekujemy przyjemności. No chyba że to książki Stefana Żeromskiego, wtedy może lektura ma zaspokoić inne potrzeby, bardziej pokrętne, wręcz masochistyczne. Ale odkładam już ten temat i przechodzę do recenzji Glizdawców . Na planecie Imaculata od tysiącleci trwa krwawa wojna między ludźmi a nieludzkim zagrożeniem. Mimo iż gatunek ludzki skolonizował to miejsce dawno temu, ich cywilizacja jest cyklicznie niszczona. Legenda głosi, że tylko prawowita dziedziczka Kapitana Statku, siódma siódma siódma córka uratuje ten świat lub doprowadzi do jego zniszczenia. Bowiem owa dziedziczka jest kluczem do realizacji planu wielkiego wroga, który od tysiącleci czeka, aż będzie mógł zrealizować swe zamiary. Naszą główną bohaterką jest...