„Zamek z piasku, który runął” nie tylko po to, by dać nam jedną z najlepszych książek swojego gatunku
Już sam tytuł tej książki jest masywnym spoilerem, z tym że to raczej nie problem, bo sądzę, że celem Larssona nie było trzymać czytelnika w niepewności co do tego, jak się ostatecznie zakończy ta cała afera wokół Aleksandra Zachalenki. Nie, to cały proces jest najważniejszy - dosłownie i metaforycznie. Poprzednia część trylogii była w pewnych aspektach bardzo nieudana i ostudziła mój zapał na czytanie dalej, dlatego minęło dość dużo czasu, zanim zabrałem się za Zamek z piasku, który runął.
Po dramatycznym finale Dziewczyny, która igrała z ogniem, Lisbeth Salander i jej ojciec Aleksander Zachalenko zostają przewiezieni do szpitala. Oczywiście w wyniku kolejnych niekompetencji głupich mężczyzn przyrodni brat ucieka, a Lisbeth zostaje postawiona w stan oskarżenia. Skupieni wokół Zachalenki funkcjonariusze RPS/Säk rozpoczynają desperacką walkę, by tylko ich mroczne tajemnice nie wyszły na jaw - dla dobra Szwecji, chociaż tak naprawdę oczywiście tylko na ich własnego komfortu. Powstrzymać ich może tylko zaangażowanie Mikaela Blomkvista, który pisze tekst, mający oczyścić Lisbeth z wszelkich zarzutów i dać jej wreszcie szansę na wolne życie. Rozpoczyna się więc wyścig z czasem - do rozpoczęcia procesu sądowego Salander mało czasu, a Sekcja RPS/Säk robi wszystko, by zatrzeć ślady. W działania na rzecz sprawiedliwości angażuje się coraz więcej i więcej osób. W przypadku tej książki nie sposób mówić o wątkach postaci, ponieważ nie o to w niej chodzi. Natomiast trzeba wspomnieć, iż Lisbeth faktycznie przechodzi przemianą i pod tym względem zakończenie jest perfekcyjnie katarktyczne. Nie mógłbym też nie wspomnieć o scenie pościgu, która jest tak dobra, że już lepsza być nie mogła.
Stieg Larsson tak doskonale operuje niezliczoną liczbą postaci, wątków, spisków i wzajemnych relacji, że… no nie rozumiem ludzi, którzy się w tym wszystkim gubią. Ja nie miałem z tym wszystkim żadnego problemu - sądzę, że wystarczy się skupić, nie robić dłuższych przerw między czytelniczymi posiedzeniami. Bo że trzeba polubić, to chyba oczywiste - zwykły człowiek przecież nie czyta, jeżeli na etapie trzeciej części nie jest chociażby zainteresowany historią, nie mówiąc już o postaciach.
Na tym etapie nie jest to kryminał już nawet w najmniejszym stopniu, a czysty thriller. Dla mnie to tylko zaleta. Każda część cyklu oferuje zatem co innego. Jedynka - intygę kryminalną. Dwójka - głupie przypadki, wysoką stawkę i poczucie beznadziei. Trójka - niesamowity proces rozpracowywania złego systemu. Oczywiście wszystko uprościłem.
Problem z tą recenzją jest taki, że nie jestem w stanie precyzyjnie powiedzieć, co mi się najbardziej podobało. Musiałbym zacząć zdradzać kluczowe elementy fabuły, a tego nie chcę, ponieważ to właśnie jej śledzenie jest największą przyjemnością, jaką miałem z Zamku z piasku, który runął. Co najważniejsze, książka jest dużą poprawną nad Dziewczyną, która igrała z ogniem. Tutaj też dostajemy parę szczęśliwych zbiegów okoliczności, ale na tyle mało, by móc w nie uwierzyć. Ostatecznie trzecia część trylogii Millenium jest jedną z najlepszych powieści, jakie czytałem. Wprawdzie są w niej momenty, które są dziwnie pospieszne względem innych fragmentów, jednak sądzę, że miało to działać na rzecz tempa akcji. Poza tym nieraz widać, że Larssona pewne rzeczy interesują, a pewne nie.
Na koniec mogę dodać, że nie jestem specjalnie dużym fanem epilogu. Rozumiem, że pewnie musiał się tutaj znaleźć w takiej formie, ale ja pozostałem sceptyczny. I to też może dla kogoś być wadą - że skupienie się na fabule trochę przysłania nam postacie oraz ich dramaty. Na wątku osobistym Mikaela Larsson się prawie w ogóle nie skupia. A na kompletnie drugim biegunie znajduje się wątek Eriki Berger, który nie ma nic wspólnego z fabułą główną, ale oscyluje wokół tematu przewodniego trylogii - mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet. Może należałoby go traktować jako element szansy dla Lisbeth Salander do uspołecznienia się. No właśnie - bo w przeciwieństwie do dwóch pierwszych części, Zamek z piasku, który runął nie jest wcale tak mroczny. To nie jest opowieść o skorumpowanym systemie, lecz o sprawiedliwych ludziach, którzy są gotowi do walki z nim.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz