„Kolor magii” dzisiaj nie miałby prawa się wydarzyć - mamy przecież internet
Z pewnych powodów bardzo chcę polubić twórczość Terry’ego Pratchetta, także robię sprawne czytu, czytu! Jednak nie oznacza to, że jestem jakoś mniej krytyczny, bo nigdy nikt nie wykształ we mnie żadnego przekonania, że ten pisarz wielkim pisarzem był. Jednak tym razem faktycznie mamy do czynienia z czymś innym, bowiem oto pierwsza książka osadzona w Świecie Dysku, a to oznacza wejście do ogromnego świata, z którego nieprędko wyjdę, o ile kiedykolwiek - bo jednak poza czytaniem Pratchetta trzeba jeszcze żyć i czytać też inne książki, gorsze czy też lepsze. Oto Świat Dysku! Położony na barkach czterech gigantycznych słoni, które z kolei stoją na wielkim, sunącym przez przestrzeń żółwiu A’Tuinie, który zmierza do Celu. Może żeby parzyć się z innym wielkim żółwiem i doprowadzić pośrednio do zderzenia się dwóch światów? Któż to może wiedzieć, w końcu nawet płeć A’Tuina nie jest znana - nikt nie był w stanie spuścić się wystarczająco nisko poza krawędź dysku, by zweryfikować odpowiednie częś