„Dzieci” ostatnim dzieckiem (hehe) Prusa (następnie był jeszcze płód)
Oto ostatnia powieść Bolesława Prusa. No, może nie do końca ostatnia, ale faktycznie ostatnia nie została dokończona i nawet nie wiem, czy jeszcze będę robił jej recenzję, także na ten moment uznajmy, iż oto koniec nastał dla tego niezwykle przyjemnego czasu, jakim była dla mnie przygoda z twórczością pana Głowackiego. Mimo wszystko przyjemnego, bo nie każda pozycja w dorobku tego wybitnego pisarza jest wybitna. Mamy póki co siedem powieści i tylko cztery były znakomite, więc tylko ponad połowa. I jeśli czytałeś, mój drogi czytelniku, poprzednie recenzje mojego autorstwa, to już pewnie domyślasz się, jaka jest ma opinia o Dzieciach. Swoją drogą - bardzo dobry tytuł! Raczej nie zapowiada tego, co faktycznie dostajemy, szczególnie iż przecież mamy gdzieś tam z tyłu głowy, że pan pisarz napisał też coś takiego jak Anielka. Jednak zabierzmy się za konkrety!
Młody Kazimierz Świrski jest dość dobrze sytuowany, co umożliwia mu wejście w dorosłe życie stabilnym krokiem. Zgodne z wolą stryja miał rozpocząć karierę wojskową, bo przecież dobrych, wyszkolonych żołnierzy nigdy za dużo, nawet jeśli nie ma potrzeby pójścia na wojnę. Niestety w Kaziu trochę za bardzo odzywa się polskość i czytanie Dziadów na szkolnej lekcji sprawia, że ten zostaje wywalony na zbity pysk. Świrski nie bardzo jeszcze rozumie, co się tak właściwie stało, jednak z czasem jak najbardziej zrozumie. Razem z kolegami zakłada organizację Rycerzy Wolności, która zaczyna przygotowywać powstanie. Jednak ciężko młodym zorganizować coś bez żadnego wsparcia, a kiedy takowe przychodzi, okazuje się, że nie do końca jest tym, czego Rycerze oczekiwali. Książka zaczyna się naprawdę dobrze, jednak już wtedy coś mi śmierdziało. Bo chociaż czytało się dobrze, to główny temat jest aż za bardzo widoczny, ponadto ekspozycja jest po prostu koszmarna i aż ciężko mi uwierzyć, że to ten sam Prus, który napisał Faraona czy Lalkę. Może i w Lalce też miewaliśmy informacje wykładane kawa na ławę, jednak nawet gdy się tak działo, można to było tłumaczyć. W Dzieciach tak nie jest. Inna sprawa jest też taka, że objętości tych dwóch powieści bardzo się różnią. Możliwe, że rzucające się w oczy ekspozycje oraz mocne skupienie się na tej całej rewolucji jest właśnie rezultatem dość niewielkiej objętości Dzieci, chociaż może i było tak, że Prus chciał napisać książkę zwartą. To o tyle zabawne, że przecież przy okazji Emancypantek narzekałem, że skrócenie by pomogło, tymczasem Dzieci chyba skorzystałyby na wydłużeniu i bardziej leniwym, spokojniejszym prowadzeniu opowieści.
Nie mam nic ciekawego do powiedzenia o bohaterach, nie stanowią oni dla mnie pełnoprawnych postaci, raczej widzę ich jako narzędzia służące do opowiedzenia takiej a nie innej historii.
Przykro mi, że kończymy ponurą nutą, ale nie jestem w stanie mydlić komukolwiek oczu - Dzieci to powieść nieudana i zwyczajnie nudna. Jednocześnie nie jestem w stanie napisać, że ciężko uwierzyć, że jest to książka tego samego gościa, który dał nam Lalkę i Faraona, bo widać jak na dłoni ten sam styl, to samo pióro. Także nie polecam. A ja mam teraz ochotę poczytać sobie jakąś dobrą książkę. Na koniec chciałbym jeszcze rzec, iż nie dziwi mnie, iż Dzieci zostały trochę zapomniane, bo jest co zapominać.
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz