„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!
Pierwsza powieść Rafała Kosika była obiecująca, chociaż niepozbawiona wad. Mimo wszystko byłem pełen nadziei na lepsze jutro i zostały one spełnione, bo dwie następne powieści tego pisarza o przygodach Felixa, Neta i Niki były o wiele, wiele lepsze. Dlatego usiadłem do Verticala ufając w zdolności autora. Oczywiście można było mieć pewne wątpliwości, bo przecież Gang Niewidzialnych Ludzi i Teoretycznie Możliwa Katastrofa to powieści dla młodzieży, w przeciwieństwie do Marsa, a dla niektórych ramy gatunkowe są na tyle istotne, żeby się ich trzymać. Jak zrobil Kosik? I co najważniejsze, czy wyszło lepiej w powieściowym debiucie?
W omawianej książce świat przedstawiony jest całkiem różny od tego naszego. Ludzie żyją w stalowych miastach, które na specjalnych, niezniszczalnych linach wspinają się w górę, ku nieokreślonemu, ale ważnemu Celowi. Miasta przeprowadzają między sobą wymiany, prędkość wznoszenia się bywa różna, a materiały bierze się z Nieba, bo graty spadają w dół z jakiegoś powodu. W jednym z takich miast żyje sobie nasz bohater Murk, młody chłopak, który zaczyna kwestionować sens swojego istnienia. Dramatyczne wydarzenia, przed którymi postawi go Rafał Kosik zmuszą go do odkrywania otaczającej go rzeczywistości. Tylko tyle mogę napisać o fabule, ponieważ autor wypełnił Vertical tyloma zwrotami akcji, że no nie da się inaczej. Czy to dobre? Nie wiem, raczej nie. Ciągle mamy jakieś momenty pełne szoku i niedowierzania, a potem książka się kończy i okazuje się, że nie dostajemy żadnego twardego wytłumaczenia. Jednak to nie byłoby jeszcze takie złe, gdyby można się było wczuć, a się nie da. Natomiast mój największy problem z fabułą jest taki, że pan Rafał znowu zrobił to samo, co w Marsie, mimo iż tam mu to kompletnie zrujnowało książkę. Otóż gdzieś tak w połowie nagle dostajemy zupełnie nowy wątek z Jonathanem, który nie ma nic wspólnego z Murkiem. Parę rozdziałów trzeba z tym przetrzymać, żebyśmy wrócili do naszego protagonisty, a potem dostajemy ten drugi wątek sporadycznie. Nie mam pojęcia, po co to komu było. To znaczy domyślam się po co, ale w takim razie po co ten spis treści na końcu? Wystarczy rzucić na niego okiem i już człowiek będzie wiedział, po co ten Jonathan został wstawiony. Także albo ktoś nie pomyślał, albo były jakieś problemy z komunikacją przy wydawaniu. Jakbym miał strzelać, stawiałbym na tę pierwszą opcję. W każdym razie fabuła naszej książki jest niesatysfakcjonująca i po lekturze czułem ulgę, że to już koniec.
Z powieści Rafała Kosika wieje nudą przede wszystkim dlatego, że nie sposób się w nią wczuć. A powodem tego są postacie. Są one tak nudne, tak płytkie, tak bardzo pozbawione charakteru, że człowiek ma ochotę się pochlastać. Jest dosłownie jeden moment, gdy czułem tego Kosika, którego lubię - blisko zakończenia mamy moment dobrego humoru i dopiero wtedy mi się przypomniało, że to przecież napisał gość od Felixa, Neta i Niki. No i warto zauważyć, skoro już wspomniałem Nikę, że Vertical ma tragicznie napisane postaci kobiece.
Także ostatecznie książka nie jest dobra, ma dobry początek, ale im dalej, tym gorzej. Co z tego, że Kosik sprawnie kreuje fantastyczny świat, który funkcjonuje zupełnie inaczej od naszego i którego mieszkańcy funkcjonują zupełnie inaczej, skoro dopisane do tego opowieść i bohaterowie są nieinteresujące?
Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.
Komentarze
Prześlij komentarz