„Mars” powstał przez zwykły przypadek

    Na samym początku muszę się przyznać, że nie czytałem opowiadania, które Rafał Kosik przedłużył w powieść Mars, ponieważ po prostu o nim zapomniałem. No trudno, ale zaznaczam, że moja opinia o tej książce siłą rzeczy nie uwzględnia kontekstu tego pierwotnego tekstu. W każdym razie sięgnąłem po tę książkę wbrew pozorom nie przez pamięć o innych dziełach pana Kosika, ale ze względu na pochlebne opinie dotyczące jakości Marsa. A jak jest w rzeczywistości? Otóż na tyle ciekawie, że warto się nad tematem pochylić.


    Mars został zasiedlony i poddany powolnemu, wieloletniemu procesowi terraformowania, który przebiega z delikatnymi problemami (mówiąc delikatnie). Z jednej strony mamy bowiem wielkie ambicje uczynienia z czerwonej planety miejsca zdatnego do życia, a z drugiej społeczeństwo, które po prostu chce sobie spokojnie żyć, zabijając przy tym wysiłki, jakie ludzkość uczyniła dla nich te wieki temu, kiedy cały proces się rozpoczynał. No i fabuła nie skupia się szczególnie na samej planecie, bo Kosika o wiele bardziej interesują niedoskonali ludzie i ich często pożałowania godne popędy. Muszę przyznać, że to się nawet sprawdza… do czasu. Bowiem w połowie autor zrobił coś, czego bardzo nie lubię i co powinno zostać może nie zdelegalizowane, co raczej ograniczane. Otóż mniej właśnie więcej więcej w połowie książki nagle przenosimy się trzydzieści pięć lat w przyszłość i śledzimy losy nowych bohaterów (chociaż główny facet był obecny wcześniej, ale był wtedy małym dzieciaczkiem, a nie żadną pełnoprawną postacią, więc to się nie liczy), oczywiście znowu mężczyzny i kobiety, bo po co się odróżniać. No i to jest duży problem, jako iż rozpoczynanie nowej historii jakby daje czytelnikowi do zrozumienia, że nie mamy do czynienia z powieścią, a zbiorem dwóch, bardzo ściśle powiązanych opowiadań czy też powieści, jak kto woli. A tak poza tym, ta druga część jest o wiele słabsza, bo wykreowany przez Kosika świat Marsa się zmienił i jest o wiele dalej od rzeczywistości, przez co ciężej się w nim odnaleźć, a ponieważ to właśnie z nim związane są poruszane motywy, nie mają one szans tak zainteresować, jak w części pierwszej. To naprawdę szkodzi tej książce, jako iż zakończenie jest naprawdę skuteczne i warto Marsa przeczytać chociażby dla niego. Nie twierdzę, że jest wybitne, bo też mam do niego pewne zastrzeżenia, no ale warto. Wszystko to wydaje mi się trochę nieprzemyślane. Na przykład - dlaczego dopiero w połowie dowiadujemy się o napięciach między półkulami Marsa, mimo iż reszta świata przedstawionego została wyłożona na początku?


    Bohaterowie z pierwszej części nie są może jednostkami wybitnie napisanymi, ale pozostają sympatyczni, a ich losy śledziłem z zainteresowaniem. Bohaterowie z drugiej części to gorsze podróby. No dobra, nie żadne podróbki, to trochę za dużo powiedziane. Oni po prostu nie mają charakteru.


    Mars jest dobrą powieścią science fiction, niestety brakuje mu trochę do ideału. Nawet pomijając podział na dwie historie, ta książka jest trochę za długa. Ale tak czy inaczej warto poczytać. Rafał Kosik sprawia wrażenie obiecującego pisarza i Mars na pewno zachęca do oczekiwania na kolejne jego utwory, ponieważ czuje się, że jest tutaj podstawa dla naprawdę dobrego pisarza. Oby te przeczucia okazały się trafne.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

„Vertical”, czyli chyżo pikujmy dla objawienia!

Oby był to dobry „Omen”