To przykre, że życząc „Spełnienia marzeń!”, mamy na myśli uwolnienie się od patologii, nieszczęść i cierpienia, a nie na przykład kupienie sobie ładnego domu (ale w sumie go nie potrzebujemy, przecież zawsze go dostajemy u pani Katarzyny Michalak za pół darmo)

    Ostatnio było ciężko. Nie oddam dzieci! było książką ciężką, ale nie z powodu problematyki, lecz jej jakości. Bez żadnych wątpliwości jest to książka oszkliwa. Jednak pani Kasi Michalak chyba spodobały się wykrzykniki, bo w jej kolejnej powieści, czyli Spełnienia marzeń! również taki posiada. Ale chyba w tym przypadku trochę przesadzam, to pewnie zbieg okoliczności. A więc nasza obecnie recenzowana powieść była kiedyś częścią owocowej serii, ale potem chyba się okazało, że nie ma tu owoców, więc na dzień pisania tego tekstu stanowi ona część serii bajkowej, obok takiej wybitnej powieści jak Amelia. Ciekawym jest czynienie w swojej twórczości serii książek, które nie mają ze sobą nic wspólnego, szczególnie gdy i tak każda twoja książka wygląda tak samo. Paradoks? Skądże znowu!

    Pisząc Spełnienia marzeń! Michalak nie wymyślała koła na nowo, a sięgnęła po znane i sprawdzone motywy. Tak więc po raz kolejny naszą główną bohaterką jest młoda, urocza, niezależna i odważna dziewczyna, która jak zawsze wyjeżdża do małego miasteczka (wymiennie może to być zaciszna, wiejska okolica czy coś w tym guście i tutaj chyba raczej tak jest, ciężko orzec), żeby jak zawsze objąć uroczy, własny kawałek podłogi. Jeśli wydaje ci się, że skopiowałem powyższe z mojej recenzji Amelii, to ja bardzo przepraszam, ale przy tych cholernych, powtarzalnych książkach Michalak mi wolno. No więc mamy Klaudię. Klaudia właśnie ukończyła osiemnaście lat, a że ojciec ją gwałci, ta od niego ucieka i obejmuje na własność mały domek gdzieś w zacisznej okolicy. Oczywiście w tym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać jak to jest możliwe, ale pani Kasia nie chce, żebyśmy się nad tym zastanawiali, więc początkowo akcja pędzi na łeb na szyję. Klaudia poszukuje pracy, trafia na wyjątkowo nieatrakcyjną ofertę i przyjmuje ją, bo ma się zajmować parę lat starszym Kamilem. Kamil jest niewidomy - stracił wzrok w wyniku wypadku i zajmuje się nim ciotka, która sprząta w jakimś urzędzie i z tego stać ją na utrzymanie domu oraz jeszcze jakiegoś swojego lokum. Ja wiem, że Kamil ma rentę, ale niejednokrotnie się nam podkreśla, że dostaje grosze, a kiedyś musiał sprzedać mieszkanie zmarłych rodziców i przeprowadzić się do domu… z tego co mi się wydaje, utrzymanie domu to jednak jest trochę wysiłku, nie tylko fizycznego. No ale załóżmy, że to kupujemy. Ciotka Kamila z początku jest nastawiona entuzjastycznie do Klaudii, ale gdy ta decyduje się przyjąć ofertę, kobieta nagle zamienia się w jedną z antagonistek książki - a to w książce Michalak oznacza totalne przerysowanie.

    To oczywiście nie koniec złych postaci. Poza nikczemną do szpiku kości cioteczką, jest też zły do szpiku kości tatuś Klaudii, gwałciciel i pedofil, ale oczywiście też szanowany chirurg, ale jest również tak zwany lachociąg - dziewczyna, która pojawia się nagle w połowie książki (bo ta książka nie ma żadnej struktury i tutaj rzeczy się po prostu dzieją) i postanawia poderwać Kamila a wszystko co jest z nią związane jest tak głupie i nieprzemyślane, że nawet jak na Michalak jest to żenująco niski poziom, chyba najgorzej napisana przez nią bohaterka. To było długie zdanie, ale czasami takie są potrzebne, gdy poziom frustracji jest zbyt wysoki. Bycie złym w tej książce jest też związane z układami. Mamy na przykład właściciela stacji telewizyjnej, zawsze ukazywanego ze szklaneczką whiskey, który siedzi na swoim wygodnym fotelu i steruje wszystkim, a jedno jego słowo wpływa na opinię publiczną w Polsce, bo jego telewizyjne show jest najdroższe na świecie. Serio, tak jest tutaj napisane. Nie wiem, czy robienie czegoś takiego na polski rynek jest opłacalne.

    W tym momencie należy wspomnieć o tym, jak ta książka jest napisana. Początkowo trafiałem na wiele po prostu źle napisanych zdań, których ewidentnie nie widział żaden redaktor, czy kto się tam tym zajmuje. Pani Barbaro Górska, pani może się bardziej skupi, jak pani pani czyta te książki Michalak? Ja wiem, że to jest ciężkie zadanie, ale jednak na tym polega ta praca, czy tak? A może mam obwiniać kogoś innego? Na szczęście pod koniec Spełnienia marzeń! już obraźliwych zdań nie ma, natomiast zakończenie… to jest chyba najgorsze, najgłupsze zakończenie w historii książek pani Kasi. Niezrozumiałe są dla mnie pobudki kierujące postaciami i niezrozumiały jest dla mnie epilog. Co za padaka! To naiwna, obrażająca inteligencję książka przeznaczona dla… nie wiem, dla kogo. Dla pani Katarzyny Michalak może.

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka