Życie na granicy nudy, wieś „Prawiek i inne czasy”
Lubię sobie myśleć, że w miarę kolejnych powieści Olgi Tokarczuk jej pisarskie umiejętności ewoluują w tę dobrą stronę. Z tego powodu mam jakąkolwiek chęć, by dalej czytać jej wypociny. W przypadku książki Prawiek i inne czasy spodziewałem się czegoś wyjątkowo dobrego, bo tak zapowiadał mi opis z tylnej okładki. Przetłumaczono to na dziesiątki języków! Czy takie dzieło może być złe? Życie mieszkańców wsi Prawiek i okolic toczy się swoim torem. Pokolenia mijają, ale życie trwa, trwa, a potem oczywiście mija, ustępując miejsca nowemu. Zgadza się, ta książka nie ma historii, którą można po prostu opisać, a dostajemy takie wzniosłe, zmityzowane pierdolety. Określenie “pierdolety” może wskazywać na mój stosunek do powieści. Gdzieś tak do połowy Prawiek i inne czasy to bardzo wciągająca, wręcz hipnotyzująca swoim klimatem książka. Niestety po tej połowie czytelnik orientuje się, że wprawdzie klimacik jest, ale historii już brak i opowieść nie wydaje się zmierzać dokądkolwiek. No