„Cujo” - skutecznie działające słowa na potwora
Muszę przyznać, że podchodziłem do tej książki dość lekceważąco. Nie poświęciłem nawet chwili, żeby się zastanowić o czym Cujo będzie i co King będzie chciał powiedzieć czytelnikowi. Pewnie normalny horrorek. A teraz, już po lekturze, jestem bardzo zadowolony. Może nie zachwycony, ale jest naprawdę dobrze. Mimo tego warto sobie trochę pogadać jak wypadła powieść, bo mam wrażenie, że coś tutaj zdecydowanie nie wyszło. Cujo jest ogromnym bernardynem, który w pogoni za królikiem trafia do jamy, gdzie gryzie go nietoperz, zarażając wścieklizną. I choć początkowo jeszcze stara się powstrzymywać żądzę mordu, to ostatecznie zaczyna zabijać. Do walki z psem będzie musiała stanąć Donna Trenton, w obronie nie tylko swojego życia, ale także by uratować swojego syna. Oczywiście książka nie składa się jedynie z obserwowania chorego psa, mamy bowiem jeszcze dwa równie ważne (przynajmniej pozornie) wątki - rodziny Trentonów oraz Camberów, właścicieli Cujo. To pozwala autorowi żonglować wą