Kiedy wieje, czas na „Wiatr przez dziurkę od klucza”

    Oto Stephen King powrócił do świata Mrocznej Wieży w pełnym wydaniu! Jako wielki entuzjasta tego cyklu… podchodziłem do powieści z dużą dozą ostrożności. No bo opis fabuły brzmi jak Czarnoksiężnik i kryształ wersja 2.0, czyli nie liczyłem na nic specjalnie emocjonującego. Znam też Kinga na tyle, żeby wiedzieć, że on nie potrzebuje obiecującego pomysłu, żeby napisać książkę. Dlatego zakończenia wychodzą mu różnie. No ale to jest nieważne, przecież cała Mroczna Wieża jest opowieścią o sile samej opowieści, więc może i można się było spodziewać jakiś dodatków do głównej serii.


    Nowa Mroczna Wieża dzieje się po Czarnoksiężniku i krysztale, ale przed Wilkami z Calla. Roland, Eddie, Susannah, Jake i Ej zatrzymują się w opuszczonej świetlicy, żeby przeczekać lodomuch - przerażającą nawałnicę, która zamraża wszystko na swojej drodze. A ponieważ muszą siedzieć jakieś dwa dni, kompania zachęca rewolwerowca, by opowiedział im jakąś historię. Najwidoczniej po Czarnoksiężniku ciągle im mało. Roland zaczyna więc snuć opowieść o tym jak za młodu otrzymał zadanie od ojca by udać się do Debarii i pomóc mieszkańcom uporać się ze zmiennokształtnym potworem skóroczłekiem. Jedynym ocalałym z ostatniej rzezi tego stwora jest dziesięcioletni Bill Streeter. Żeby uspokoić chłopaka, Roland opowiada mu swoją ulubioną historię z dzieciństwa - czyli właśnie Wiatr przez dziurkę od klucza, baśń o bohaterze nazywanym Tim Dzielne Serce. No i właśnie jako baśń powieść sprawdza się wyśmienicie. No i warto pamiętać, że cały cykl Mroczna Wieża jest umiłowaniem opowiadania, także pytanie czy ma sens krytykować Wiatr przez dziurkę od klucza.


    No bo łatwo byłoby powiedzieć, że ta książka nic nie wnosi, jest tylko dodatkiem, który jak najbardziej można pominąć. Jednak czy dokładnie czymś takim nie był Czarnoksiężnik i kryształ? Czy Wilki z Calla nie są tylko zadaniem pobocznym? Sądzę, że problemem jest to, iż Wiatr przez dziurkę od klucza ukazał się po zakończeniu cyklu, bo gdyby faktycznie wyszedł jako część piąta, to bym może nawet chwalił, że oto King po raz kolejny robi na co ma ochotę. No bo warto również zauważyć, że książka długa nie jest i sprawdza się właśnie jako taki przerywnik od głównej przygody.


    Nie jestem zachwycony tą powieścią. Ale z drugiej strony nie spodziewałem się niczego innego. Nie oczekiwałem, że King zaskoczy mnie jakimś przełomem, no bo chyba nie było już na to miejsca. Jednak czasu nie zmarnowałem. Ale nie mam ochoty już do Wiatru przez dziurkę od klucza powracać. Także polecam, jeśli lubisz Mroczną Wieżę. To w końcu Stephen King i to w bardzo dobrej formie, bo napisane jest to wyśmienicie, no i autor sprawnie łączy różne gatunki, jak to zawsze przy okazji Mrocznej Wieży. A teraz bardzo ważne pytanie - kiedy należy czytać tę książkę? Po Czarnoksiężniku i krysztale czy po zakończeniu siódmej części? Cóż, ja polecałbym w kolejności wydawania, ale możliwe, że jeśli przeczytasz Wiatr przez dziurkę od klucza przed Wilkami z Calla, to będziesz się bawił z nim lepiej niż ja. Warto też zauważyć, że część cztery i pół nadal jest lepsza niż czwóreczka, jeśli chodzi o historyjki sprzedawane przez Rolanda. No ale wątek ka-tet raczej każdego rozczaruje, nawet jeśli lodomuch jest dobrym pomysłem.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka