Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2023

„Planeta Spisek” czy tam „Spisek”

Obraz
    Ja wręcz nienawidzę, gdy jakiś pisarz (chociaż może to też być reżyser filmowy, bez znaczenia) bierze sobie swoje dzieło, a potem je poprawia, coś dodaje, czy nawet zmienia całość, pisząc je na nowo. W przypadku takiego Victora Hugo i jego Katedry Marii Panny w Paryżu sprawa wygląda trochę inaczej, jednak przy okazji drugiej powieści Orsona Scotta Carda właśnie tak się stało - książka A Planet Called Treason została poprawiona, dodano do niej treści, a tytuł przemianowano na Treason . Ponieważ jestem leniwy, a nie miałem też fizycznego egzemplarza powieści, nie sprawdziłem, na którym wydaniu oparte jest czytane przeze mnie tłumaczenie. Czy czuję się winny? Nie. To Card nie powinien robić takich niemiłych rzeczy z poprawianiem książki. Może niech się zabierze za poprawianie Mówcy Umarłych ? No bo czemu nie, w końcu nie zostało jej pisane zdobyć takiej popularności jak to się stało przy Grze Endera . Cały ten wstęp służył tylko i wyłącznie wylaniu z siebie personalnego żalu, przejdźm

„E.E.” - studium przypadku

Obraz
    Po tym jak Podróż ludzi Księgi bardzo mnie znudziła, rozczarowała i generalnie była gówniana, z lekką rezerwą podchodziłem do kolejnej powieści Olgi Tokarczuk. No ale to już nie debiut, więc może tym razem będzie lepiej. Z przyjemnością stwierdzam, że faktycznie tak jest, co jednak nie oznacza, że ta książka jest dobra. Natomiast możliwe jest, że to zwyczajnie nie jest literatura wpisująca się w moje gusta. Najłatwiej jest napisać skrajnie negatywną w swoim wydźwięku recenzję, łatwo też napisać pozytywną, bo zawsze coś się tam wyszczególni. A w przypadku takich dzieł jak E.E. , zwykle po prostu nie wiem, co mam napisać i przedłużam poszczególne partie recenzji w nadziei dobicia wyznaczonego sobie minimum słów.     Książka opowiada o tym, jak to piętnastoletnia Erna Eltzner objawiła swoje zdolności mediumiczne i stała się obiektem badawczym ambitnego studenta medycyny, chcącego na podstawie jej przypadku napisać przełomową pracę dyplomową. Oczywiście ja, jako fan horroru, raczej sk

Raport z lektury „Planety”

Obraz
    Nie chciałbym być uprzedzony, ale jestem prawie że pewien, iż Mieszko Kowalski to jeno pseudonim, jako iż nic o tym pisarzu nie znalazłem. Z tego co rozumiem, Planeta jest jego debiutem i szczerze mówiąc, z pewnością nie jest to debiut, którego można byłoby komuś zazdrościć. Tak czy inaczej, Planeta jest tylko quasi-powieścią i to nie ze względu na niewielką objętość (chociaż ta faktycznie jest nieduża), lecz raczej na formę. O tym więcej w następnym akapicie. Właściwie nie wiem, czy można tę książkę określać jako powieść, więc może nie będę tak jej nazywał… ale na recenzję zdecydowanie zasłużyła.     Mieszkańcy planety Gor odkryli nazwaną przez nich Enigmusem planetę, na której rozwinęło się życie rozumne. Ponieważ jej mieszkańcy są na niższym poziomie rozwoju niż ci z Gora, pojawia się pytanie o możliwość nawiązania kontaktu. Przeprowadzono stosowne badania, których wyniki mają zostać przedstawione na stosownej konferencji. Zakończyć ma się ona jasnymi konkluzjami odnośnie sytua

Lekka „Podróż do wnętrza Ziemi”

Obraz
    Jeśli chodzi o powieści przygodowe, to Juliusz Verne cieszy się dzisiaj ogromną estymą, jednak w momencie wydawania Podróży do wnętrza Ziemi chyba tak nie było, bo przed nią ukazało się tylko Pięć tygodni w balonie a drukowane w gazecie Przygody kapitana Hatterasa jeszcze nie pokazały czytelnikom zakończenia. I wydaje mi się, że w tym wypadku spuszczanie się nad geniuszem Verne’a byłoby niewłaściwe. To znaczy jasne, to zawsze jest niedobre, bo może przysłonić jakieś wady. Chodzi mi o to, że Podróż do wnętrza Ziemi nie jest powieścią idealną i chociaż pewnie będę narzekał, to jednak będzie to narzekanie z miłością, a nie ze zdenerwowaniem.     Nasza opowieść zaczyna się 24 maja 1863 roku w Hamburgu. Tutaj mieszka geolog i mineralog profesor Otto Lidenbrock, osobnik bardzo drażliwy, wybuchowy, ale oddany nauce człowiek, który jak się do czegoś zapali, to zrobi wszystko, byle to zrealizować. W skrócie - jawi się jako wielki indywidualista. Jego siostrzeniec, sierota Axel dobrze o t

„Hot Sleep” w zupełnie nowej, czystej rzeczywistości

Obraz
    Kiedy na książce wydawca pisze, że oto trzymam w dłoniach świetną pozycję z gatunku science fiction autorstwa najgorętszego odkrycia danej dekady, no to książka nie może być zła, czyż nie? Taki opis zachęca. Ach nie, zaraz, to nie zachęca, bo przecież jest on tylko reklamą, a żaden wydawca nie napisałby w blurbie, że książka jest słaba. W końcu jak wszyscy dobrze wiemy, najlepiej o dziele świadczą jakieś wyrwane z recenzji słowa w stylu „olśniewający”, „wspaniały” czy też „doskonały”. Takich przymiotników nie znalazłem na okładce Hot Sleep Orsona Scotta Carda, jednak moim zdaniem zawsze należy się strzec, jeżeli ktoś ci na książce poleca daną książkę. Ale może piszę teraz kompletne bzdury, nie wiem. Chciałbym też zaznaczyć, że nie czytałem zbioru opowiadań Capitol , ale nie czuję się winnym. Zresztą chyba wszystko zrozumiałem, więc zakładam, że Card nie byłby na mnie zły, że burzę tu jakąś kolejność czytania.     Jazz Worthing jest młodym, dwunastoletnim, zdolnym chłopcem, mieszkaj

„Pięć tygodni w balonie”, ale nie dla czytelnika

Obraz
    Można powiedzieć, że rok 1863 jest wyjątkowy, jako iż właśnie wtedy ukazała się pierwsza powieść twórcy, którego teksty zachwycają mnie nawet tyle lat po ich publikacji (a w końcu jest to literatura bardzo bliska dla ludzi, którzy żyli wtedy, gdy się ona ukazywała). Jules (czy tam Juliusz, jeśli ktoś lubi zmieniać ludziom imiona) Verne rozpoczął powieścią Pięć tygodni w balonie swoją karierę związaną z popularyzowaniem nauki i o dziwo, mimo upływu wielu lat, nadal zachwyca szczegółowymi opisami działania balonu, przyrody, zwierząt, obliczeniom, spisom prawdziwych podróżników. Wszystko co u innego autora mogłoby cholernie nudzić, przy pomocy pióra Verne’a staje się fascynującą przygodą dla każdego.     Nieustraszony podróżnik doktor Samuel Fergusson przedstawia w Londynie Królewskiemu Towarzystwu Geograficznemu swój ambitny plan - zamierza przelecieć balonem nad Afryką (od wyspy Zanzibar w kierunku zachodnim), żeby odkryć jeszcze nie do końca dobrze zlokalizowane źródła Nilu oraz p

Tytuł „Oblężenie Macindaw” jest efektem braku znajomości znaczenia słów

Obraz
    Czarnoksiężnik z Północy zakończył się tak jak, jak się zakończył, chociaż to trochę śmieszne, bo przecież przy okazji Ziemi skutej lodem i Bitwy o Skandię podzielenie historii na dwie książki nie było dobrym pomysłem. Jednak przy Oblężeniu Macindaw sytuacja wygląda trochę inaczej, ponieważ części piąta i szósta faktycznie są różne i widzę sens tego podzielenia.     Po dramatycznym finale poprzedniej książki, Will, słuszny władca Macindaw i jego sekretarz Xander trafili do mieszkającego w głębi lasu uzdrowiciela Malcolma. Tymczasem w zamku panoszy się zdrajca Keren, który uwięził kurierkę Alyss w wieży, a teraz chce oddać zamek złym najeźdźcom z zagranicy - Scottom. Tutaj oczywiście pojawia się ważne pytanie, dlaczego Keren podejmuje takie odważne i głupie działania, niestety John Flanagan nie udziela odpowiedzi. Szkoda. tak czy inaczej Scottowie się zbliżają, więc z pomocą załogi dzielnych Skandian (tych samych, których atak został powstrzymany przez Willa w Czarnoksiężniku z P

Pytanie o poziom „Życia, wszechświata i całej reszty”

Obraz
    Autostopem przez Galaktykę (w sensie że pierwsza część) oraz Restauracja na końcu wszechświata to jedne z moich ulubionych książek wszech czasów tego wszechświata. Jednak już w drugiej części cyklu Douglasa Adamsa dostrzegałem pewne oznaki tego, iż prędzej czy później poziom zacznie drastycznie spadać, jeśli autor nie zakończy pisania odpowiednio szybko. W końcu są to książki oparte na absurdzie i żartach, a na takich fundamentach nie da się zbyt długo budować dobrej rozrywki. Można jechać na jednym pomyśle, ale wtedy musi to być horror, a książki Adamsa nie wpisują się w ten gatunek. No i niestety, to właśnie trzecia część trylogii w pięciu częściach jest pierwszą (chociaż mam nadzieję, że ostatnią) słabą.     Po wydarzeniach z Restauracji na końcu wszechświata Arthur Dent i Ford Prefect przebywają na prehistorycznej Ziemi, jednak po pięciu latach wracają do galaktycznej gry dzięki anomaliom czasowym, uosobionym przez kanapę i angażują się w akcję ratowania wszechświata przed ra

Poszukiwania „Trzynastej komnaty”

Obraz
    Dariusz Rekosz nie zwalnia - po raz kolejny po jakichś dwóch miesiącach (czy coś) ukazuje się jego kolejna powieść o losach Morsa (Leszka ale niestety nie Morawskiego) i Pinky (Alicji Pankiewicz, co akurat w tej książce jest ważne). Widzieliśmy jak dobrze to wypadło przy okazji Zaginionego sztandaru , więc można było mieć obawy o Trzynastą komnatę . No i moje zachowanie może dać pewną wskazówkę - otóż chciałem napisać tę recenzję na następny dzień po zakończeniu lektury, jednak uznałem, że po przyjemnym śnie, miłym poranku i smacznym śniadaniu już nic nie będę pamiętał. Już zapominam, więc szybko do recenzji, póki jeszcze coś w mojej głowie zostało!     Minęło kilka miesięcy od wydarzeń z Tajemnicy dyrektora Fiszera i szykują się wspaniałe wakacje. W wyniku zawirowań i okropnych dialogów, jakie tradycyjnie wymieniają między sobą dorośli w książkach Rekosza, Mors wyjeżdża razem z Pinky do dziadka dziewczyny, który ma leśniczówkę gdzieś blisko litewskiej granicy. Okazuje się, że Pan