„Lśnienie”, „Jasność” - horror idealny?

    Truizmem jest zastanawiać się czy Lśnienie jest dobrą książką. Każdy to chyba wie więc po co marnować czas na czytanie kolejnych ochów i achów, czyż nie? I zgodziłbym się z tym stwierdzeniem, ale w sumie skoro trzeba ludziom tłumaczyć, że nie warto marnować czasu na dzieła Michalak czy Żeromskiego, to może rzeczywiście znajdzie się gdzieś jakaś jednostka, która nie będzie nic wiedziała na temat Lśnienia.

    Jack Torrance to gość z dużymi problemami - nie dość, że jest obrzydliwym dla rodziny i samego siebie alkoholikiem, nie dość, że raz zrobił krzywdę swojemu małemu synkowi, to jeszcze stracił pracę w szkole przez kolejny napad gniewu. Jednak teraz los wydaje się uśmiechać do Torrance’ów - żona Wendy odłożyła myśli o rozwodzie, Jack już od jakiegoś czasu nie pije, a do tego dostał pracę dozorcy w hotelu Panorama, która może mu przywrócić utracony status społeczny. Pracę w ogromnym, położonym w niedostępnych na czas zimy górach hotelu, który przez lata swojego istnienia był świadkiem niezliczonych, mrocznym wydarzeń. I gdy nadchodzi zimno, objawia się prawdziwe oblicze hotelu, które dostrzega syn Jacka i Wendy - Danny, która potrafi lśnić, czyli odbierać myśli, odczucia innych, ale także widzieć w ograniczonym zakresie przeszłość i przyszłość. Duchy ożyją a ich celem stanie się samotna rodzina. Ale jeśli spodziewasz się teraz historii o nawiedzonym hotelu, w którym duchy będą ścigały wrzeszczących ludzi, to nie do końca to dostajemy w Lśnieniu. King napisał książkę przede wszystkim o rodzinie, o miłości ojca i syna, o alkoholizmie, i o tym jak ten nałóg jest w stanie zniszczyć życie nie tylko samemu alkoholikowi ale także jego najbliższym. W tej powieści nic nie jest zbędne, wszystko idealnie skupia się wokół dramatu rodziny Torrance’ów.

    Ponieważ historia skupia się głównie na trzech osobach, to przydałoby się, żebyśmy polubili tych nielicznych bohaterów. Danny nie jest antypatyczny (a ponieważ jest dzieckiem, zdecydowanie mi to wystarczy), natomiast Wendy raczej niczym się nie wyróżnia jako osoba, ale nie irytuje. Zresztą to i tak nie ma znaczenia, bowiem światło reflektorów cały czas pada na Jacka - i tutaj jestem absolutnie zachwycony tą kreacją. Autor świetnie oddał problem alkoholizmu, przez co cały czas żal nam tego bohatera i dzięki temu jeszcze mocniej cierpimy wskutek finałowych wydarzeń.Bardzo podoba mi się też ten naturalizm w konstrukcji bohaterów - widzimy, że Jack i Wendy się starają być innymi ludźmi niż ich rodzice, ale cały czas wchodzą w ich buty, nie potrafiąc się uwolnić - Wendy od mamy, a Jack od ojca.

    A czy Lśnienie straszy? Jak najbardziej. Atmosfera hotelu gęstnieje z każdą przeczytaną stroną i wręcz czujemy tę klaustrofobię zamkniętych na ograniczonej przestrzeni bohaterów. Jest kilka świetnych scen, które wydają się absurdalne i z pewnością nie miałyby szans działać przy jakiejkolwiek filmowej adaptacji, ale tutaj, dzięki umiejętnościom Kinga jak najbardziej się sprawdzają. Jednak przede wszystkim to nieuchronność tego co się stanie przeraża w Lśnieniu najbardziej.

    Tak, polecam tę książkę każdemu. I to nie dlatego, że horror, a ja lubię horrory. To jest przede wszystkim historia o zniszczonej rodzinie i nałogu, który rujnuje życie. A czyż nie do tego służy gatunek horroru, by pod płaszczykiem jakichś głupot odsłonić nasze prawdziwe lęki?

    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Billy Summers” - opowieść o zagubionym człowieku

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu