„Podróż ludzi Księgi”, cierpienie ludzi książek

    Kiedy przeczytałem zbiór opowiadań Szafa autorstwa Olgi Tokarczuk, byłem lekko rozczarowany, ale obiecałem sobie, że nie będę uprzedzony. W końcu krótka forma to krótka forma, a tutaj mamy powieść, czyli coś… większego? Napisałbym poważniejszego, ale w sumie opowiadanie Szafa jest lepsze niż to gówno, które miałem nieprzyjemność przeczytać.


    Ym, fabuła? No są sobie ludzie i oni se wyruszają w epicką podróż w poszukiwaniu Księgi, której historię Olga Tokarczuk opowiada zaraz na początku więc spokojnie, trudno się tu pogubić (żartowałem, chodziło mi o ten konkretny aspekt). I teraz mógłbym coś tam powymyślać, ale to nie ma sensu, jako że nawet sama Tokarczuk chyba nie przejmowała się tą fabułą, jako iż w ostatnim rozdziale narrator informuje rozczarowanego i na tym etapie wkurzonego lub znudzonego lub nieobecnego czytelnika, że w sumie to historia nie jest ważna. No skoro nie jest ważna, to nie powinniśmy się nią przejmować, tak?  Z drugiej strony chciałbym zaznaczyć, że ona jak najbardziej jest ważna. Bo przykro mi, ale pani Olga nie jest takim Denisem Diderotem czy też Vladimirem Nabokovem. Tak więc historia Podróży ludzi Księgi jest po prostu nijaka, absolutnie żadna. No ale to przecież nie cel jest ważny, a droga, czyż nie? No może tak, ale ta też jest przeraźliwie żadna i nudna.


    Muszę przyznać, że pióro Olgi Tokarczuk jest całkiem sprawne i widać, że mogłaby napisać dobrą książkę, a przynajmniej taką, którą potrafiłbym czytać z prawdziwą przyjemnością. Jednak jest tu ten sam problem, co w zbiorze opowiadań Szafa - obojętnie jak by się autorka produkowała, wszystko jest tutaj przeraźliwie wręcz pretensjonalne, ocierające się momentami o parodię. Z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu zamiast opowiadać ciekawą historię o podróży i o bohaterach (ludziach), Tokarczuk stara się wniknąć w naturę i sens świata, robiąc to tak nienaturalnie, że szybko przekonałem się, iż Podróż ludzi Księgi to książka o irytującej bandzie pseudointeligentów, których nie tylko nie da się lubić, ale też nie da się ich słuchać. To w połączeniu z niewyobrażalną nudą sprawia, że skończenie tej jakby nie patrzeć krótkiej książki, było dla mnie niemałym wyzwaniem. I chciałbym zaznaczyć, że ja dawałem szansę tym głębokim przemyśleniom, ale one po prostu momentami są głupie, a przez to wywoływały u mnie tylko westchnienia zażenowania. Tutaj nawet nie można mówić o żadnym światopoglądzie, zupełnie nie tego tyczy się ten problem.


    Nie wiem, co więcej mogę o Podróży ludzi Księgi napisać. To bez wątpienia nie jest książka dla kogoś, kto lubi się dobrze bawić, gdy sięga po książkę, raczej dla masochistów, którzy siedzą z ołówkiem, maniakalnie zaznaczają kolejne fragmenty i rozkładają je potem na czynniki pierwsze. Jeśli jesteś kimś takim, to może jest to powieść dla ciebie. Może, bo i tak nie jestem w stanie powieściowego debiutu Olgi Tokarczuk polecić. W końcu książka najpierw powinna zainteresować i zachwycić, a dopiero w drugiej kolejności przekazywać jakieś bardziej lub mniej głębokie myśli. Mimo to postaram się nie skreślać autorki. Jeśli postanowi ona napisać książkę dla normalnych ludzi, a nie jakichś ciał profesorskopodobnych, to może wyjść z tego coś naprawdę udanego. Cieszę się, że mam Podróż ludzi Księgi za sobą.


    Pozdrawiam serdecznie, Wilston Qoraqkos.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Powieściozja - z książki „Mroki”

„Pani Ferrinu” nie kończy cyklu

Gdy rozepnie rozporek, ona ujrzy ogromnego, „Wyzwolonego” członka