Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2024

„Katedra w Barcelonie” to lepsza bazylika niż powieść

Obraz
Są dwa powody, dla których sięgnąłem po tę powieść. Po pierwsze mój przyjaciel lubi katedry, a tutaj katedra w tytule, na okładce też, także czemu nie przeczytać? Po drugie na tylnej okładce napisano, że jest to opowieść historyczna “w stylu słynnych FILARÓW ZIEMI Kena Folletta”. Na mnie taka rekomendacja zadziałała. Czy ma sens polecanie ludziom książek, używając innych książek, bez odpowiedniego powiązania? Na to pytanie odpowiemy sobie później, ponieważ książka to jedno, a wydawca to drugie. Należy się również pochylić nad tytułem, który jest słaby. W oryginale mamy La Catedral del Mar , więc… czemu nie można było tego dosłownie przetłumaczyć? A jeśli Katedra od Morza brzmi głupio, to można było pójść w pełną nazwę kościoła, jak zrobiono w Katedrze Marii Panny w Paryżu - Katedra Najświętszej Marii Panny od Morza . Swoją drogą chyba coś mnie ominęło, ponieważ ten kościół chyba nie jest katedrą, a w samej powieści też nie jest nazywany w taki sposób. Zaczynamy ostro - zgwałceniem, a

„Holly” odkrywa tajemnice śmierci

Obraz
Zawsze w takich sytuacjach powtarzam sobie, że postaram już nigdy więcej nie być uprzedzonym do żadnej książki, ale i tak zawsze kończy się w taki sam sposób, więc tym razem sobie daruję. Holly przede wszystkim… ma koszmarny tytuł, który absolutnie nic nie mówi o treści, ponieważ Holly to imię głównej bohaterki, ukochanej postaci Stephena Kinga, znanej już jego czytelnikom z trylogii Pana Mercedesa (która nie utrzymywała równego poziomu), powieści Outsider (całkiem udanej) i opowiadania, czy też minipowieści Jest krew, są czołówki (całkiem nieudanej). Tym razem King postanowił uczynić ją główną bohaterką pełnoprawnej powieści, z tym że podkreślam, iż zalecana jest znajomość tych wcześniejszych tekstów, jako iż pomoże zrozumieć pewne tematy, które w innym wypadku mogłyby być odebrane jako problemy, wady książki. Po raz kolejny agencja detektywistyczna Uczciwi Znalazcy będzie musiała szukać jakichś szaleńców, z tym że wyjątkowo nie będzie w to zaangażowana żadna nadprzyrodzona siła,

Narrator „Hart's Hope” być może mityzuje rzeczywistość

Obraz
Czytając Hart’s Hope po raz kolejny widzę, jaką drogę przeszedł Orson Scott Card jako pisarz. Przy okazji recenzji dość kontrowersyjnego Mistrza Pieśni wspominałem o tym, że tamta powieść była zbyt szeroka fabularnie. Była zbyt krótka jak na okres życia głównego bohatera, który przedstawiała. No i w przypadku Hart’s Hope mamy znowu tę samą sytuację. Przepraszam, że oceniam tę książkę z kontekstem późniejszej twórczości Carda, no ale nawet gdybym tego kontekstu nie posiadał, uwierało by mi to. W każdym razie - czy oczekiwałem, że kolejna książka Carda będzie lepsza od poprzedniej? Tak. Czy tak się faktycznie stało? Tak.   Głównym bohaterem książki jest Palicrovol, który zostaje królem, obalając nikczemnego, poprzedniego władcę. Niestety dla całej krainy, okazuje się być nie lepszym, już na samym początku gwałcąc córkę tamtego tyrana, niejaką Asineth, by uzyskać koronę. Oczywiście nie ma tutaj bezpośredniego wynikania, bo najpierw jest ślub. No ale nie wszystko idzie po myśli Palicrov